Bill Bryson jest amerykańskim pisarzem książek podróżniczych i popularnonaukowych. Jego pióro jest przyjemne i przystępne. A skoro nawet ja rozumiem wszystko co ma do powiedzenia na temat konstrukcji człowieka, wszechświata i innych takich imponderabiliów – śmiem twierdzić, że nawet bardzo przystępne.
W jednej ze swoich książek pod tytułem „Krótka historia prawie wszystkiego”, w rozdziale dziewiętnastym „Powstanie życia” informuje czytelnika, że w ludzkim ciele może się znajdować około miliona typów białek, a powstanie każdego z nich to maleńki cud. Dlaczego? Jako przykład podaje kolagen, który jest łańcuchem aminokwasów. Aby kolagen zaistniał – tysiąc pięćdziesiąt pięć aminokwasów musi samoczynnie ułożyć się w odpowiedniej kolejności. Co właściwie oznacza, że szanse na powstanie kolagenu w przyrodzie są zerowe. Bryson pokazuje to tak: „Wyobraź sobie typowy automat do gry, jednoręki bandyta z Las Vegas, lecz trochę dłuższy – ściśle rzecz biorąc, wydłużony do 27 metrów, aby zmieściło się 1055 wirujących szpul, zamiast typowych trzech, czy czterech z 20 symbolami na każdej szpuli. […] Jak długo musiałbyś pociągać dźwignię, aby wszystkie 1055 symboli ustawiło się we właściwym porządku? Odpowiedź brzmi: jeszcze długo po tym, jak Las Vegas zniknie z mapy Drogi Mlecznej.” A dalej dodaje, że gdyby zwiększyć szanse i zredukować ilość szpul do 200, to możliwość trafienia wymaganej sekwencji wynosi liczbę większą niż wszystkie atomy we wszechświecie. I pamiętajcie, że mówimy tutaj tylko o jednym z miliona białek….
Poza tym organizm potrzebuje znacznie, znacznie więcej. Na przykład DNA, które informuje w jaki sposób się replikować („Białka nie mogą istnieć bez DNA, a DNA nie ma innego celu niż białka. Czy zatem musimy uznać, że powstały równocześnie, w celu wzajemnego podtrzymywania istnienia? Jeżeli tak, to chapeau bas!”), przyjaznego środowiska komórek, w których zwykłe, nic nie znaczące na co dzień atomy nabierają celu, sensu i zaczynają tworzyć Ciebie. Ale przecież to nadal tylko mikroskopijne okoliczności potrzebne do powstania życia. Potrzeba jeszcze ziemi, słońca, planet, roślin, zwierząt, łańcuchów pokarmowych, ekosystemów, złożonych procesów biologicznych takich jak fotosynteza, oddychanie, trawienie, rozkład jednych organizmów, powstawanie następnych. Miliony lat w trakcie których ziemia przeobrażała się na różne sposoby. Ale przecież to nadal sekwencja wyjątkowych wydarzeń jedynie z pogranicza biologii i fizyki. A na to, aby teraz Twój wzrok czytał te słowa składa się jeszcze bardzo wiele innych elementów, takich jak dorastanie w kulturze na tyle rozwiniętej, aby powstał język, który potem przedstawiono za pomocą pisma i tak jak ja przez wiele lat musiałem uczyć się pisać, tak Ty musiałeś przez wiele lat uczyć się czytać. Poza tym wszystkim – tak ja, jak i Ty musieliśmy się przecież jakoś urodzić.
Wyobraź sobie, że Twój praprapradziadek wyjechał za granicę zanim poznał Twoją prapraprababcię. Wyobraź sobie, że Twój dziadek nie przemarzł na dworcu czekając na odwołany pociąg i nie wrócił zły i zmęczony do domu tego dnia, w którym poczęła się Twoja matka. Wyobraź sobie, że jeden z przodków urodzony 879 lat temu zachorował na chorobę, która nie pozwoliła mu dożyć wieku reprodukcyjnego. Że z tych milionów plemników jednego z pradziadków w okresie zaborów nie przetrwał ten, który dwieście lat później uwarunkuje Twoje narodziny. Że protoplasta Twojego rodu – Gniewko jednak zginął pod Grunwaldem, a inny przodek – Jaśko nie zakochał się w Marynie, bo akurat tego wiosennego dnia, kiedy mieli się spotkać wylał u kupca u którego pracował flakon drogich olejków i musiał to w trudach odpracowywać przez następne kilka tygodni. Wyobraź sobie, że dużo, dużo lat przed Gniewkiem kogoś, kto nie nosił imienia, tylko Twoje geny zjadł tygrys szablozębny.
Myślę, że mógłbym mnożyć historie, które doprowadziłyby do tego, abyś dzisiaj nie mógł przeczytać tego, co ja jakiś czas temu tu napisałem. Od skomplikowanych procesów biologicznych, przez geopolityczne wydarzenia na przestrzeni wieków, po zawirowania społeczno-historyczne. I nawet jeśli ktoś uważa, że to wszystko to czysty przypadek, to wybaczcie, ale ja jednak się z tym nie zgodzę. Zbyt wiele rzeczy musiało się ułożyć idealnie w taki sposób w jaki się ułożyło, aby można było mówić o przypadku. Przez przypadek można pomylić drzwi do mieszkania (a to też chyba tylko wtedy, kiedy przypadkowi pomaga alkohol), a nie stworzyć bardzo konkretny świat i bardzo konkretnych ludzi, w międzyczasie dając im umiejętności do stworzenia wielu innych rzeczy, choćby takich jak komputer i internet, dzięki któremu czytasz te słowa.
Jaki jeszcze płynie z tego wszystkiego wniosek? Jeśli tylko uświadomisz sobie, jak wiele niebywałych, przerastających nasz zakres pojmowania okoliczności zdarza się każdego dnia, zrozumiesz że nie ma niczego takiego jak nuda i rutyna. Jest tylko cud, piękno i zachwyt.
Katarzyna i Bartłomiej Błaszczyńscy. Jedno ciało i jedno pióro. Rodzice pewnej Zojki. Dzieci pewnego teatru.
Fajnie jest czytać ciekawe artykuły. Jeszcze fajniej być częścią grupy, która te artykuły pisze! Komentuj, dyskutuj, nie przegap nowości. Zapraszamy!
Dołącz do nas