Okej, każdy z nas się porównuje z innymi. W pracy robią nam statystyki porównawcze, już w szkole mieliśmy oceny i każdy mógł porównać swoją wiedzę z innymi. Ciężko tego uniknąć i raczej większość z nas nie widzi w tym nic złego. Kiedy jednak porównywanie może się stać… grzechem?
“Dzięki Ci Boże, że nie jestem jak ten celnik. Robię to, tamto i jeszcze coś. On na pewno nie. Jestem lepszy”. Brzmi znajomo? Tak, to modlitwa “porównawcza” faryzeusza. Biblia mówi, że celnik bijący się w piersi i uginający pod ciężarem swojego grzechu, odszedł ze świątyni usprawiedliwiony. Każdy z nas może “podziękować” Bogu za to, że nie jest jak ktoś inny, gorszy, słabszy… Na szczęście Bóg nie ma wzorca, nie wyciąga średniej i nie porównuje nas z nikim. Ma jeden wzorzec, który przykłada do wszystkich- to Jego Słowo, w którym stoi jasno co jest Mu miłe, a co już nie.
Paweł pisał w końcówce Listu do Galacjan: każdy zaś niech bada własne postępowanie, a wtedy będzie miał uzasadnienie chluby wyłącznie w sobie samym, a nie w porównaniu z drugim. Albowiem każdy własny ciężar poniesie. To nic, że ktoś modli się mniej, niż ja. To nic, że może nie zawsze jest w kościele. Nie widzę i nie znam jego serca, tylko Bóg widzi całość. Nic nie znaczy także to, że ktoś modli się więcej, angażuje we wszystko, co się da. Być może próbuje przykryć bałagan w życiu? Dlatego porównywanie jest tak zgubne. Nie będzie tak, że staniesz przed Bogiem podczas sądu i powiesz: Bo on… Bóg zapyta Cię o Twoje życie, o Twój stosunek do Jego Syna. Nie będzie zbiorowego rozliczenia.
Źródło: tezerowy.tumblr.com Tomek Bogowski
Fajnie jest czytać ciekawe artykuły. Jeszcze fajniej być częścią grupy, która te artykuły pisze! Komentuj, dyskutuj, nie przegap nowości. Zapraszamy!
Dołącz do nas