Pierwsza Krucjata Internetowa

16/09/2016, Bartłomiej Błaszczyński

Nie przeraża Was czasami, że wyszukiwarki onegdaj znajdywały w dość precyzyjny sposób poszukiwaną przez nas stronę internetową, a dziś – już po wpisaniu pierwszej litery – proponują nam hasło, o które może nam chodzić i z każdym dniem coraz dokładniej znajdują witryny, które spełnią oczekiwania użytkowników? Czasem jest to zupełnie inna strona niż ta, którą chcieliśmy odwiedzić siadając przed komputerem, jednak po kilkudziesięciu minutach w czasie których, jak kolokwialnie mawiają młodzi ludzie, jesteśmy „zagubieni wśród internetów” – nie ma to już żadnego znaczenia, bo nasz mózg został w wystarczającym stopniu zbombardowany informacjami, a powód dla którego właściwie włączaliśmy komputer już dawno odszedł w  n i e p a m i ę ć.

Nie potrafię zliczyć ile razy zdarzyło mi się szukać w ciągu dnia tej samej informacji w internecie, jednak nigdy nawet nie rozpocząć właściwych poszukiwań, bo wciąż rozpraszały mnie kolejne linki kuszące swoją intrygującą zawartością; ile razy godzinę po odejściu od ekranu przypominałem sobie potrzebę z jaką przed nim siadałem na samym początku i cały proces zaczynał się od nowa, od nowa, od nowa, od nowa i tak dalej – a przy każdej kolejnej próbie byłem coraz bardziej rozproszony. Wymieniając się spostrzeżeniami z przyjaciółmi okazało się, że mój przypadek nie jest odosobniony, a czytając co ma na ten temat do powiedzenia Nicholas Carr – lepiej zrozumiałem mechanizmy, które mną powodują już od dłuższego czasu.

Trochę literatury faktu

W „Płytkim umyśle”, Carr udowadnia jak internet zmienia nasz mózg. I bynajmniej nie chodzi o umysł i sposób myślenia, tylko o mózg w fizjologicznym, organicznym znaczeniu oraz o zmiany dosłownie  a n a t o m i c z n e. Przytacza szereg interesujących eksperymentów klinicznych potwierdzających prawdziwość tej tezy. W jednym z nich zebrano dwie grupy badanych – internetowych weteranów i internetowych analfabetów. Za pomocą skanera MRI „zmapowano” mózgi ochotników z obu grup, w wyniku czego uzyskał potwierdzenie biologicznych różnic między nimi. Wśród osób biegle obsługujących komputery znacznie bardziej rozbudowane były ośrodki podejmowania decyzji i rozwiązywania problemów, „uaktywniała się specyficzna sieć neuronalna w lewej przedniej części mózgu, czyli grzbietowo-bocznej korze przedczołowej”, podczas gdy u osób niezaznajomionych z rzeczywistością sieci, aktywność tej części mózgu była znikoma. Grupa śmiałków nie mająca nigdy wcześniej styczności z internetem została poproszona, aby przez sześć dni – godzinę dziennie korzystać z sieci. Po zakończeniu eksperymentu w uśpionej dotychczas korze przedczołowej uaktywnił się dokładnie taki sam obszar jak u internautów weteranów. Wystarczyło pięć godzin spędzonych w internecie by zmienić architekturę mózgu! W końcu nasz mózg jest neuroplastyczny, do tego stopnia, że według przeprowadzonego w 1995 roku przez dr Pascual-Leone eksperymentu, może rozwijać się jedynie za pomocą myśli. Otóż Pascual-Leone podzielił badanych na dwie grupy. Obie nauczył grać prostą melodię na pianinie. Jedna grupa miała ją ćwiczyć codziennie, a druga siedząc przed klawiaturą jedynie wyobrażać sobie, że uderza w klawisze. Używając techniki zwanej przedczaszkową stymulacją magnetyczną stworzył mapy mózgów uczestników eksperymentu przed, po i w trakcie. Okazało się, że w mózgach badanych zachodzą dokładnie takie same zmiany, bez względu na to czy badany należał do pierwszej czy drugiej grupy. Na potwierdzenie wysuniętych tez, można przytaczać mnogie eksperymenty samego Pascual-Leone, nie wspominając już o badaniach nad mózgiem ślimaka morskiego Aplysia, przeprowadzonych przez Erica Kandela czy układem nerwowym małp przeprowadzonych przez Michaela Merzenicha.

Jak stajesz się narzędziem

W jednym z eksperymentów naukowcy nauczyli małpy posługiwać się prostymi narzędziami. Po jakimś czasie ze zdziwieniem odkryli, że mapa ich mózgu sugeruje jakoby narzędzia te stały się częściami ich ciała, gdyż za ich używanie odpowiadały na przykład obszary sugerujące, że grabie stały się palcami. A zatem nasza świadomość zmienia narzędzia, których używamy w części naszego ciała. Scott McClaud sugeruje, że gdy człowiek obcuje z przedmiotami nieożywionymi przyjmuje wspólną z nimi formę samoświadomości. Tę zasadę można przedstawić na przykładzie pojazdów dwuśladowych. Kiedy prowadzimy samochód nasza samoświadomość rozszerza się także na niego. W chwili, gdy mamy wypadek zwykle mówimy, że w coś uderzyliśmy – nie korzystamy ze stwierdzenia, że nasz samochód w coś uderzył. Samochód nas określa, jest przedłużeniem nas samych. To trochę tak, jakby środek komunikacji miał na nas większy wpływ niż sama jego treść, co prowadzi nas do jednej z elementarnych książek opisujących media i – kiedy połączymy fakt neuroplastyczności mózgu z teoriami Marshalla McLuhana zawartymi w „Zrozumieć media”- utwierdzamy się w teoriach Kanadyjczyka i oczywistym staje się, że – (cytując Johna Culkina) „kształtujemy nasze narzędzia, a potem one kształtują nas”. A nawet bardziej radykalnie, bo McLuhan ostrzega, że narzędzia sprawiają, iż dystansujemy się od wzmacnianej części i jej naturalnych funkcji. Poprzez pomocne maszyny przestajemy współistnieć z istotą naszej pracy. To znaczy, że szczelnie zamknięty w klimatyzowanej kabinie ogromnego kombajnu rolnik jest odizolowany od gleby. I chociaż może w ciągu godziny wykonać więcej i do tego bardziej wydajnej pracy, niż jego przodkowie przez cały miesiąc, to jednocześnie może ani razu w ciągu sezonu nie dotknąć bezpośrednio ziemi, którą uprawia. Poprzez wygodne i przyjemne w użyciu, a także niewątpliwie ułatwiające życie wynalazki, nasz przemysł jest efektywny, przy jednoczesnym spadku naszych umiejętności współ-egzystencji z przedmiotem pracy. Kiedy jakimś cudem trafimy podczas górskiej wycieczki na obszar, w którym nasze telefony nie będą miały zasięgu możemy tylko zachodzić w głowę jaka będzie pogoda następnego dnia, ale jeśli natkniemy się na doświadczonego taternika, już po jednym spojrzeniu na niebo będzie w stanie z podobną do internetowej dokładnością powiedzieć nam jakiej pogody możemy się spodziewać.

c.d.n.

Bartłomiej Błaszczyński

Bartłomiej Błaszczyński

Katarzyna i Bartłomiej Błaszczyńscy. Jedno ciało i jedno pióro. Rodzice pewnej Zojki. Dzieci pewnego teatru.

Masz
py
ta
nie?

Dołącz do nas na facebooku!

Fajnie jest czytać ciekawe artykuły. Jeszcze fajniej być częścią grupy, która te artykuły pisze! Komentuj, dyskutuj, nie przegap nowości. Zapraszamy!