Ciotka Dobra Rada

15/02/2016, Katarzyna Błaszczyńska

Odkąd jestem szczęśliwym właścicielem i opiekunem psa rasy buldog francuski na nowo odkrywam, raczej przypadkowe dotychczas, kontakty z obcymi ludźmi spotkanymi na ulicy. Na spacerach często można spotkać zagorzałych fanów czworonożnych (zazwyczaj też ich posiadaczy), którzy z szczerym zainteresowanie wypytują o imię psa, jego zwyczaje, rozwój i ulubione przysmaki. Spotkania te zazwyczaj są miłe, o ile nie przeradzają się w czterdziestominutowy wykład na temat chorób, tudzież zgonu pupila owego rozmówcy. Jest także bardzo specyficzna, na szczęście mniej liczna, grupa osób, która najpierw z lubością macha przed pyskiem psa swoją rękawiczką, a potem ogromnie się dziwi i oburza, że pies na to zaproszenie zareagował i zębami schwycił proponowaną rękawiczkę.

Mój pies jest gruby i brzydki i dobrze mi z tym.

Jest w końcu moja „ulubiona” grupa, dominująca swą liczebnością poprzednie dwie – to tytułowe „Ciotki Dobre Rady”. I wtem zaczyna się: „Z takim małym na spacer? A nie boi się pani, że nosówki dostanie?!”, „A ten pies to chyba trochę za gruby jest, co?”, „A gdzie pani do weterynarza chodzi? Na Sienkiewicza? O, tam drogo jest i słyszałam, że opieka kiepska. Wie pani gdzie jest najlepszy weterynarz w mieści? Ja pani powiem…”, albo: „Niech go pani tak nie ciągnie!” To nic, że pies właśnie zjada kawał, wyrzuconego przez kogoś na trawnik, gnijącego na wpół zzieleniałego już mięsa i będzie wymiotował po tym przez trzy dni. Ciotka Dobra Rada WIE LEPIEJ. CDR lubi też bez uprzedzenia i zapytania pchać ręce do głaskania, nie dając psu nawet szansy na obwąchanie. Całe szczęście, buldogi są niezwykle wyrozumiałe i milusińskie, w przeciwnym razie „pieszczoty” te skończyłyby się zgoła inaczej.

Długo zastanawiałam się czy jak będę miała kiedyś dziecko, to czy CDR-y także wcisną swoje ręce do wózka i dopytają w ilu stopniach był wyprany kocyk i czy ta czapeczka to na pewno nie za cienka. Otóż… teraz gdy mam okazję rozwiać swoje wątpliwości, już wiem że były oczywiste. Co prawda może nikt z obcych ludzi nie próbował pogłaskać mego dziecka na spacerze (choć zdarzało się zaglądanie do wózka!), jednak zrozumiałam, że w przypadku posiadania dzieci, Ciotkami Dobrej Rady stają się ludzie, których znasz i których nigdy o to nie podejrzewałeś.

Doktorat z macierzyństwa

Nie wiem dlaczego akurat w tej dziedzinie życia ludzie tak często uzurpują sobie prawo do wszechwiedzy, swojej własnej i jedynej prawdy o dziecku i jego szczęściu. Cała „zabawa” zaczyna się już w ciąży – same tylko porady w stylu: „Tylko nie zmywaj teraz okien”, „Zobaczysz, będziesz miała piękne grube włosy”, „Uważaj, mnie wypadły w ciąży wszystkie włosy, nawet rzęsy”, „Wymiotujesz? – będzie dziewczynka”, „Masz ochotę na szynkę? – będzie chłopak”, wprowadzają w życie kobiety, i tak już „odmienionej” przez swój odmienny stan, niezły chaos. A im bliżej rozwiązania, tym więcej mądrości i praktycznych uwag CDR-ów. Pojawiają się też setki pytań o ubranka, łóżeczko i wanienkę, a także to najgorsze, które pod koniec ciąży, burzy krew w żyłach nawet bez burzy hormonalnej: „A macie już imię?” I tu, gdy pada odpowiedź, jakakolwiek by ona nie była, zawsze któraś z „ciotek” reaguje: „JAK?? Aha, no oryginalnie… Na pewno chcecie tak skrzywdzić dziecko?”, bądź przeciwnie – usłyszymy, że imię jest dość tendencyjne i obecnie niezwykle popularne. Zastanawia mnie tylko, skoro z taką łatwością można skrytykować czyjś gust, dlaczego CDR-y nie odważą się na przykład skomentować mojego ubioru i powiedzieć: „Patrzyłaś dzisiaj w lustro? Naprawdę świadomie założyłaś taki sweter do tych spodni…?” O tym jakoś nikt nie mówi, nikt na głos nie krytykuje, a ocenę pozostawia głęboko dla siebie.

Zbiorowa odpowiedzialność

A może się mylę i wszystkie rady Ciotek Dobrej Rady nie wynikają z potrzeby nieustannego mądrzenia się, tylko ze szczerej chęci pomocy? Może w tak ważnej sferze naszego życia jaką jest powoływanie nowego istnienia, opieka nad nim i jego wychowanie, wielu ludzi – być może nawet nieświadomie – odczuwa coś na kształt zbiorowej odpowiedzialności, której nie możemy lekceważyć. Możliwe, że nie doceniam i nie dostrzegam wartości w czymś, co jest zdrowym przejawem radości na myśl o pojawieniu się wśród nas nowego człowieka. Jeśli tak jest, to chwała Bogu! Być może On to tak sprytnie i zabawnie wymyślił, by w tych ważnych dla nas chwilach, gdy stajemy się rodzicami, nigdy nie być samemu – w końcu zawsze jakaś Ciotka Dobra Rada się znajdzie.

W każdym razie, niezależnie od właściwej na moje wątpliwości odpowiedzi, z pewnością warto się zastanowić zanim sami udzielimy komuś bezcennej rady na temat wyparzania smoczków lub najlepszego imienia dla jego dziecka. Warto jednak także nieco się potrudzić i w Ciotce Dobrej Radzie odnaleźć rzeczywiście dobrą radę.

Katarzyna Błaszczyńska

Katarzyna Błaszczyńska

Katarzyna Błaszczyńska

Katarzyna i Bartłomiej Błaszczyńscy. Jedno ciało i jedno pióro. Rodzice pewnej Zojki. Dzieci pewnego teatru.

Masz
py
ta
nie?

Dołącz do nas na facebooku!

Fajnie jest czytać ciekawe artykuły. Jeszcze fajniej być częścią grupy, która te artykuły pisze! Komentuj, dyskutuj, nie przegap nowości. Zapraszamy!